Już dziś, w poniedziałkowy wieczór, do rywalizacji przystąpią reprezentacje Polski oraz Bośni i

Hercegowiny. Czy Polakom uda się zrehabilitować po odniesionej w zeszłym tygodniu porażce w meczu

z Holendrami?

Bośnia i Hercegowina na arenie międzynarodowej jest dość młodym rywalem i dotychczas, w trzech

rozegranych spotkaniach, polskim reprezentantom zawsze udawało się znaleźć drogę do bramki

przeciwników, nigdy przy tym nie przegrywając. W 2007 roku Bośniacy wrócili do domu na tarczy po

przegranej 1:0, w roku 2010 w wyrównanym spotkaniu mogliśmy obserwować wynik 2:2, zaś w finalnym

spotkaniu w 2011 roku Biało-Czerwoni pochwalić się mogli raz jeszcze zwycięstwem 1:0. Były to jednak

jedynie mecze towarzyskie, mało reprezentatywne poprzez okrojone składy. Dzisiejsze spotkanie jest

pierwszym o punkty.

Bośniacy, choć przystępują do zmagań w ramach Ligi Narodów, raczej jako tak zwany „underdog”, a

więc drużyna, po której zainteresowani piłką nożną raczej nie spodziewają się najwyższych wyników, w

czasie gdy Polska rozgrywała pierwsze ligowe spotkanie w Amsterdamie, zaskoczyła kibiców w

momencie gdy tablica wyników na włoskim stadionie Artemio Franchi, finalnie pokazała remis 1:1.

Wszak zauważyć należy, że Włosi byli zdecydowanym faworytem dla zwycięstwa z, obiektywnie

patrząc, znacznie słabszą kadrą Bośni i Hercegowiny.

Jak już wspomniano, w przypadku podopiecznych Jerzego Brzęczka, zabrakło odrobiny szczęścia i

umiejętności i po meczu zdominowanym przez Holendrów, przełknąć musieli gorzkie łzy porażki 1:0.

We wspomnianym spotkaniu Biało-Czerwoni kompletnie utracili panowanie nad piłką i przebiegiem gry.

Selekcjoner postanowił jednak nie zostawiać tej przykrej sytuacji bez echa. Chociaż nie wiemy jeszcze

zbyt wiele o składzie, który będziemy mieli szansę oglądać już wieczorem na naszych ekranach, to Jerzy

Brzęczek na konferencji prasowej nie pozostawił cienia wątpliwości, ogłaszając jednoznacznie, że

zmiany się pojawią, i to znaczne. Patrząc na sromotną, piątkową porażkę „naszych”, solidne roszady

mogą okazać się niezbędne i być może to one staną się kluczem do sukcesu.

Niestety, i tym razem w pojedynku udziału nie weźmie topowy polski napastnik - mowa tu oczywiście o

Robercie Lewandowskim. „Lewy” wciąż, zasłużenie, odpoczywa po niedawnym finale Ligi Mistrzów,

więc raz jeszcze będzie musiał go zastąpić inny zawodnik. Według przewidywań ekspertów, tym razem

na jego pozycji najprawdopodobniej zobaczymy Arkadiusza Milika. Krzysztof Piątek, który na meczu w

Amsterdamie, nie miał zbyt wiele szans na zaprezentowanie swoich „snajperskich” umiejętności, raczej

rozpocznie spotkanie na ławce rezerwowych.

Z drugiej strony, reprezentacja Bośni i Hercegowiny zmaga się z brakiem swojej własnej „gwiazdy”

, czyli Miralema Pjanicia. Jednocześnie zauważyć należy, że ten brak nie przeszkodził im w dowiezieniu

do końca całkiem zadowalającego wyniku w piątek we Florencji.